Geoblog.pl    miszaf    Podróże    Wietnam    Pierwszy dzień w Wietnamie - Hanoi
Zwiń mapę
2011
28
paź

Pierwszy dzień w Wietnamie - Hanoi

 
Wietnam
Wietnam, Hanoi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7885 km
 
Przylecieliśmy do Hanoi z Warszawy przez Moskwę rosyjskimi liniami Aerofłot (bilety kosztowały niecałe 2 tys. zł za osobę w dwie strony).
Pierwszego dnia w Hanoi od razu mieliśmy przygody z taksówkami. Na lotnisku znaleźliśmy taksówkarza-naganiacza (a raczej on nas znalazł), który zgodził się za 15 USD zawieźć nas do hostelu w centrum miasta. Nie mieliśmy dokładnego adresu (ani rezerwacji, bo pierwszą noc i tak mieliśmy spędzić w pociągu do Sapy), ale podaliśmy nazwę hostelu - Golden Time Hostel. Po wykonaniu telefonu do kogoś nasz naganiacz stwierdził, że oczywiście wie, gdzie to jest i zapakowaliśmy się do 7-osobowej taksówki z kierowcą, który słabo mówił po angielsku. Na miejscu okazało się, że hostel Golden Time jest zamknięty (rzeczywiście była tam jakaś zakratowana witryna z napisem Golden Time) i od razu pojawił się inny miły pan, który mówił trochę angielsku. Powiedział, że hotel jest akurat nieczynny, ale on zna kilka fajnych miejsc, które może nam polecić. Kierowca zawiózł nas do innego hotelu. Wypakowaliśmy się w recepcji i okazało się, że za pokój do dyspozycji (prysznic itp.) i przechowanie bagaży do wieczornego pociągu chcą od nas... 60 USD. Po negocjacjach za samo zostawienie bagaży zeszli do ceny 25 USD. Wyparowaliśmy stamtąd jak najszybciej i wbiegliśmy (bo akurat mocno padało) do kawiarni naprzeciwko. Przy pierwszym w Wietnamie zimnym piwie Hanoi doszliśmy do wniosku, że bierzemy bagaże i na piechotę dotrzemy do innego hostelu. Po drodze złapała nas kolejna ulewa, więc zatrzymaliśmy w pośpiechu na ulicy dwie taksówki. Co prawda taksówkarz zawiózł nas na miejsce, ale słono sobie policzył za kilkuminutowy kurs (a przy wydawaniu reszty chciał nas również oszukać). Wtedy też czekając pod daszkiem na koniec ulewy kupiliśmy najdroższe w życiu peleryny (w przeliczeniu 7,5 zł:).
Przy okazji: jak przeliczaliśmy ceny? 100 000 wietnamskich dongów (VND) to około 15 złotych (po przyjeździe do domu i sprawdzeniu wyciągów z banku okazało się, że jest to prawie 16 zł w zależności od kursu donga do euro i euro do złotówki), a 1 USD to 20 000 dongów. Później na południu przelicznik zmienił się do 21-22 tys. dongów za USD.
Na szczęście okazało się, że hostel był w pobliżu i był to strzał w dziesiątkę. May De Ville Backpackers Hostel (1 Hai Tuong Lane) możemy polecić każdemu, kto wybiera się do Hanoi. Jest czysto, tanio (6 USD za osobę w szóstce), obsługa miła i mówi w miarę dobrze po angielsku, a śniadanie wliczone w cenę serwowane jest na 10. piętrze z widokiem na centrum miasta. Zarezerwowaliśmy tam miejsce na noc po powrocie z trekkingu w górach, a później również nocleg na ostatnią noc przed wylotem z Wietnamu.
W większości hosteli w Wietnamie od razu można zarezerwować wycieczki, ale zwykle ceny są wyższe niż w innych agencjach. W pobliżu naszego hostelu było kilka agencji i w jednej z nich kupiliśmy trzydniową wycieczkę po Halong Bay za 52 USD za osobę (w cenie transport z Hanoi i z powrotem, kurs statkiem po zatoce, nocleg na statku i nocleg w hotelu na wyspie, wyżywienie, kajaki i dodatkowo wycieczka na Monkey Island). W internecie ceny wynoszą ok. 100-150 USD za osobę.
Do wieczornego pociągu zwiedziliśmy część Old Quarter - założoną ok. tysiąc lat temu dzielnicę 36 uliczek z cechami przeróżnych rzemieślników (każdy cech ma swoją, nawet wytwórcy nagrobków) i zjedliśmy pierwszy wietnamski obiad.

O godz. 21.50 odjeżdżał nasz pociąg do Lao Cai, miasta przy granicy z Chinami, z którego można dostać się w okoliczne góry. Jeszcze z Polski zarezerwowaliśmy przez agencję (www.trainticketdeliver.com) bilety na pociąg - 52 USD za osobę w dwie strony w przedziale 6-osobowym (tzw. hard sleeper z AC). Oczywiście na miejscu byłoby o wiele taniej (agencje doliczają sobie sporą prowizję, biletów nie można kupić bezpośrednio na stronie kolei wietnamskich), ale istniało ryzyko, że biletów na ten sam dzień już nie będzie. Po pokazaniu vouchera odebraliśmy kartonikowe bilety i mogliśmy z nimi wejść na peron, gdzie stał nasz pociąg (na każdym dworcu stoi pracownik kolei, który wpuszcza na perony tylko pasażerów z biletami). Warunki w przedziale nie były najgorsze, miejsca niewiele, ale dało się przeżyć. Przedział można zamknąć od środka na noc, więc można spać w miarę spokojnie. Pociąg jedzie wolno - 300 km pokonuje w ponad 8 godzin.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 18 wpisów18 0 komentarzy0 68 zdjęć68 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
27.10.2011 - 13.11.2011